top of page

Aloha Hawaje - tydzień w raju

  • Ula Gorska
  • 22 paź 2023
  • 2 minut(y) czytania

Minął już ponad miesiąc, odkąd opuściłam amerykańską ziemię po raz drugi w moim życiu, co oznacza, że miałam już wystarczająco dużo czasu, żeby wszystkie moje nowe amerykańskie wspomnienia poukładać sobie w głowie. Moje drugie lato na letnim obozie dla chłopców, okazało się jeszcze lepsze, ciekawsze, choć zimniejsze niż lato numer jeden. Po raz kolejny poznałam wspaniałych ludzi, bez których całe to przeżycie nie miałoby sensu, bo to właśnie ich brakuje mi najbardziej, to oni sprawiają, że w tym "nigdzie" pośrodku lasu w Massachusetts czuję się jako w domu. Ponadto te wakacje zakończyły się również wspaniałym okresem podróży, podczas którego wróciłam do miejsc, w których zakochałam się w zeszłym roku, ale przede wszystkim odkryłam nowe, których rajska atmosfera najbliżej odpowiada moim wyobrażeniom o sferach niebieskich.


Pomost nad naszym jeziorem w Becket

Hawaje, a dokładnie wyspa Oahu (Oahu to znaczy rodzina) bo tam spędziłam tydzień mojego życia, który nawet teraz wydaje się być pięknym snem, zbyt pięknym, żeby mógł być prawdziwym, są miejscem wyjątkowym i ani na jotę nieprzereklamowanym. Wiele destynacji turystycznych dotyka sława zupełnie im się nienależąca lub z czasem i tabunami turystów tracą one swój urok, nic z tych rzeczy nie dotyczy Honolulu i jego okolic. Krajobrazy tam są tropikalnym odzwierciedleniem raju, a lokalni mieszkańcy uśmiechniętymi, pozytywnymi surferami, którzy wstają razem z dzikimi kogutami zamieszkującymi wyspę, żeby przed pracą chociaż przez chwilę połapać fale na desce.

Już z samego rana po przylocie Oahu postanowiło pokazać mi swoje piękno, po porannym biegu wzdłuż plaży, który w tropikalnym klimacie był dużo trudniejszym zadaniem niż zazwyczaj, podczas picia porannej kawy na tarasie widokowym z nieba zaczęła spadać lekka poranna mżawka, bardziej przypominająca rosę niż deszcz. Właśnie temu zjawisku pogodowemu zawdzięczam najpiękniejszy widok do porannej kawy, jaki kiedykolwiek był moim udziałem: podwójna tęcza, roztaczająca się nad Oceanem Spokojnym. Podczas całego mojego pobytu w Honolulu przyroda pozwoliła mi podziwiać wiele niezapomnianych widoków. Doświadczyłam wschodu słońca na wulkanie Diamond Head oraz wielu wspaniałych zachodów, z których najpiękniejszym, wyglądającym jakby był wyciągnięty wprost z impresjonistycznego obrazu, był ten, który oglądałam na wynajętym rejsie po nadbrzeżu Oahu.


Nie tylko przyroda jest wspaniała na tej wyspie pośrodku Oceanu Spokojnego, wspominałam już o wspaniałych Hawajczykach, których uśmiechy i wesołe powitanie Aloha słychać na każdym kroku. To dzięki ich energii i radości życia miałam okazję wziąć udział w spontanicznej nauce tańca hula, w małej restauracji nad samym brzegiem Oceanu. W restauracji tej jadłam też najpyszniejszego kurczaka w moim życiu: panierowanego w soku z guawy, a grillowanego w sosie z ananasa i doprawionego ostrymi papryczkami. Tak się składa, że wszystko, co jadłam na Hawajach jakością i smakiem przewyższało znacznie jedzenie w kontynentalnej Ameryce. Nawet czipsy mają tam w malowniczych opakowaniach.


Nie tylko jedzenie korzystnie wypadało przy tym, do którego przywykłam na obozie, całe Oahu zdawało się być osobnym krajem, z zupełnie inną atmosferą niż reszta Stanów Zjednoczonych, jest to miejsce dużo bardziej spokojne i bezpieczniejsze.

Gdyby ktoś powiedział małej Uli, że pojedzie do miejsca zwanego Honolulu, które jej babcia przywoływała tylko w powiedzeniu o straszeniu małp, to ta mała Ula by wam nie uwierzyła, ponieważ była przekonana, że to miejsce baśniowe, nieistniejące. Życie ma swoje sposoby na zaskakiwanie nas i dostarczanie nam najpiękniejszych doświadczeń w czasie i miejscu, którego sami nigdy byśmy nie wskazali, jako możliwe do odwiedzenia.


Mahalo Oahu!

Comments


bottom of page