top of page

Autobusem przez Europę!

  • Ula Gorska
  • 29 sie 2021
  • 2 minut(y) czytania


Za każdym razem, kiedy mówię komuś, że na wakacje na drugi koniec Europy jadę autobusem, widzę narastające w ich oczach przerażenie. Mogę prawie usłyszeć ich myśli, które nierzadko wypowiadają oni na głos: "Ale jak to, tyle godzin w podróży?". A właśnie tak, ponieważ w mojej rodzinie cierpimy trochę na dziedziczny lęk przed lataniem (przynajmniej część z nas poznało smak tego strachu, w tym również ja). Chociaż ze mną jest już trochę lepiej, to na rodzinne wakacje wciąż jeździmy autokarem. I wiecie co? Dla mnie to naprawdę terapeutyczne przeżycie.

Europę w autokarze zjeździłam już w moim życiu w każdą stronę kilka razy, więc jakimś zawiłym procesem przypominającym ewolucyjny proces przystosowania, wytworzyłam w sobie techniki pozwalające mi na przetrwanie nawet trzydziestogodzinnej podróży. Ten post piszę właśnie podczas trasy do Czarnogóry, w moich słuchawkach Lana del Rey śpiewa mi jedną z moich ulubionych piosenek – Mariners Apartment Complex, a za moimi plecami przez okno przyświeca mi, powoli zbliżające się ku zachodowi Słońce. Ta romantyczna część mojej duszy jest zachwycona każdą sekundą tego doświadczenia i właśnie za te momenty kocham długie, autobusowe podróże.

W tych dalekich trasach odnajduję jakąś unikalną magiczną moc wolności, która staje się prawie namacalna pod wieczór lub w samym środku nocy. W te bezsenne momenty najczęściej decyduję się zapatrzyć w gwiazdy, słuchając muzyki i obserwując mijane miasta i wioski, które dla mnie na zawsze pozostaną bezimienne. Wolność ta jest wolnością jedyną w swoim rodzaju – to wolność podróżnika, który zmierza ku nowej przygodzie, a sam czas oczekiwania na nią jest dla niego tak samo poetyczny i słodszy niż miód w wyjątkowo gorzkiej kawie.

Oczywiście lecąc gdzieś samolotem, także odczuwam przedsmak nadciągającej przygody. Nie zawsze umiem się nim jednak tak samo cieszyć, ponieważ strach przed lataniem potrafi skutecznie odebrać mi tę najsłodszą przyjemność podróży w nieznane. Walczę z tym lękiem, jak umiem najlepiej, już dawno powiedziałam głośne liberum veto ograniczeniom, które mogłoby spowodować moje poddanie się temu lękowi. Nigdy nie zgodzę się na to, żeby mój strach odebrał mi odwagę poznawania świata. To nie zmienia jednak faktu, że od czasu do czasu lubię wyruszyć w podróż, przed którą moim największym zmartwieniem jest ile prowiantu zabrać ze sobą, żeby starczyło go na te długie, bezczynne godziny.

Podczas moich podróży autokarami spałam już pewnie w każdej wygodnej i niewygodnej pozycji, ale pomimo tego, że normalnie mam problemy z zasypianiem, to miarowy szum jadącego autokaru usypia mnie błyskawicznie. W dzisiejszej podróży zjadłam już dużo, przeczytałam 1/3 książki, którą przeznaczyłam na tę podróż i przesłuchałam wiele z piosenek z playlisty, którą stworzyłam specjalnie na tę okazję.

Kończąc te niezapowiedziane wywody, które chyba bardziej napisałam z potrzeby duszy niż dla szerszej publiczności, słucham Rhiannon Fleetwood Mac, a Słońce nadal pięknie świeci w wielu odcieniach złota, w trakcie jak nasz autokar przybliża nas do węgiersko-chorwackiej granicy.



Comments


bottom of page