top of page

W Nowym Jorku zakochałam się od drugiego wejrzenia

  • Zdjęcie autora: ussia4
    ussia4
  • 6 wrz 2022
  • 3 minut(y) czytania

Czterdziesta druga ulica na Manhattanie to adres Times Square, a pod nim znajduje się dworzec autobusowy, na który dotarłyśmy prosto z naszego campu. Wysiadłyśmy z autobusu, tak jak tysiące osób przed nami, każdy ze swoimi nadziejami i oczekiwaniami co do miasta, które nigdy nie zasypia. Od pierwszych chwil w Nowym Jorku czuć, że to miasto miliona historii. Każda osoba napotkana w metrze, na ulicy czy w parku zwiastuje inną opowieść, a nikt nie jest w stanie zrozumieć i opowiedzieć ich wszystkich, choć tylu już próbowało.

Drogi czytelniku, zanim kontynuujesz dalsze czytanie, oto kilka piosenek, które jeszcze łatwiej przetransportują cię razem ze mną do Nowego Jorku:

  1. Lana del Rey - Brooklyn Baby

  2. Taylor Swift - Welcome to New York

  3. Jay-Z feat. Alicia Keys - Empire State of Mind

  4. Frank Sinatra - New York, New York

  5. Lana del Rey - Carmen

Pomimo wielu oczekiwań i marzeń, które miałam względem Nowego Jorku, moje pierwsze wrażenie było raczej negatywne. Po podróży byłyśmy zmęczone, głodne i zagubione. Podczas tego pierwszego dnia nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak ktokolwiek chciałby mieszkać w tym nabodźcowanym po brzegi miejscu. Nie rozumiałam też, czemu tyle osób przede mną zachwyciło się Nowym Jorkiem. Pomógł mi porządny sen i pożywne śniadanie, które zjadłyśmy następnego dnia przed wyruszeniem na pierwszy pełny dzień naszego pobytu w Wielkim Jabłku.

Drugiego dnia Nowy Jork już całkowicie mnie oczarował, dlatego mogę powiedzieć, że zakochałam się w nim, ale dopiero od drugiego wejrzenia. Nie oznacza to jednak, że miasto przestało mnie całkowicie przytłaczać. Poruszanie się metrem przez Nowy Jork potrafi nauczyć pokory, nawet kogoś takiego, jak ja, kto twierdzi, że ma niezawodną orientację w terenie, a już szczególnie w miastach. Gubienie się i odnajdywanie jest jednak częścią procesu poznawania każdego miejsca, a w Nowym Jorku może to zaowocować odnalezieniem wspaniałych miejsc, których nigdy nie znalazłybyśmy w Googlach.



Moja nowojorska historia opierała się właśnie na gubieniu drogi, jej odnajdywaniu i chodzeniu wszędzie tam, gdzie dało się dojść na nogach. Dzięki temu odkryłyśmy bożonarodzeniowy sklep w Little Italy, znalazłyśmy prawdziwą chińską knajpkę, serwująca chińskie pierogi za jedyne 5$, odnalazłyśmy pomnik Władysława Jagiełło w Central Parku i podziwiałyśmy zachód słońca nad Upper East Side w tym samym parku.

W naszym nowojorskim rozkładzie jazdy nie zabrakło też oczywiście bardziej turystycznych atrakcji. Spacer po Brooklyn Bridge w 35 stopniowym upale (zaliczony), rejs z widokiem na Statuę Wolności (zaliczony), zwiedzanie Central Parku (zaliczone). Wszystko to zrobiłyśmy jednak we własnym tempie i stylu. Od dawna chciałam przeżyć coś na kształt pikniku w Central Parku i tak też się stało. Mogłam poczuć się jak prawdziwa mieszkanka Nowego Jorku. Po kilku dniach udało nam się nawet na tyle wtopić w lokalny krajobraz, że inni turyści pytali nas o drogę.

Nigdy nie byłam wielką fanką odhaczania kolejnych atrakcji na podróżniczych bucket listach. Nigdy nie da się zobaczyć „wszystkiego”, warto sobie zostawić coś na następny raz, pozostawiać jakiś podróżniczy niedosyt. W Nowym Jorku definitywnie nie widziałam „wszystkiego”, ale mogłam podziwiać nocną panoramę miasta ze szczytu Rockefeller Center. Mogłam poczuć się, jak Serena van der Woodsen na balkonie stacji kolejowej Grand Central Station. Mogłam również przez jeden dzień być królowa Coney Island, jak bohaterka piosenki Landy del Rey. Miałam okazję przejść ulicą, na której mieszkała kiedyś Taylor Swift, i o której napisała potem piosenkę. Nasze powolne i swobodne zwiedzanie dało mi możliwość zrozumiana atmosfery tego miasta, zapoznania się z jego legendą z bliska.



Nowy Jork jest przytłaczający, piękny, dzieje się w nim wszystko na raz, na ulicy spotkać można każdego człowieka, jakiego tylko jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, a i tych, których nie potrafimy stworzyć w naszej wyobraźni, też tutaj zobaczymy. W Nowym Jorku śmierdzi, ale jakoś nikomu to nie przeszkadza. To miasto, które owiane jest legendą większą niż jego wieżowce, tu rzeczywiście ma się wrażenie, że wszystko jest możliwe.

Commenti


bottom of page