Witajcie w Ameryce, tutaj nawet bekon jest słodki
- Ula Gorska
- 11 lip 2022
- 3 minut(y) czytania
Od mojego przylotu do Stanów minął już prawie miesiąc, miałam już wystarczająco dużo czasu, żeby oswoić się z myślą, że kilka miesięcy spędzę na innej półkuli. Przed przyjazdem tutaj miałam oczywiście milion różnych wyobrażeń na temat tego, co tu zastanę. Muszę przyznać, że część z nich się sprawdziła, jest też jednak dużo elementów amerykańskiego życia, które dla nas Europejczyków są całkowicie niezrozumiałe.
Zacznę od samej kultury letnich obozów, bo właśnie na jednym z takich obozów pracuję. Mój camp ma już 106 lat historii i jest tylko jednym z wielu tego typu miejsc w samym stanie Massachusettes, nie mówiąc już o skali całego kraju. My w Europie także wyjeżdżamy na obozy lub kolonie, jednak to nic w porównaniu z kultem summer campów w USA. Wielu chłopców (mój camp jest campem tylko dla chłopców), którzy tutaj przyjeżdżają są już kolejnym pokoleniem ze swojej rodziny, które się tu pojawia. Chłopcy przyjeżdżają tutaj na prawie dwa miesiące, podczas których widzą się z rodziną tylko raz w trakcie dnia odwiedzin. Warto zaznaczyć, że część z nich ma tylko 7 lat, przedział wiekowy na moim campie to 7 do 16 lat. Greylock (bo tak nazywa się mój camp) jest obozem sportowym, chłopcy mogą tutaj uprawiać niezliczoną ilość sportów, od tenisa, przez hokej, baseball do sportów wodnych włącznie. My jako pracownicy także możemy korzystać z wszystkich tych atrakcji. Dla mnie jest to trudne do ogarnięcia, że rodzice rok w rok wysyłają swoje dzieci na prawie całe wakacje na obóz, ale tutaj jest to całkowicie normalne.
Cukier, cukier i jeszcze więcej cukru. Tytuł tego posta naprawdę nie kłamie. Słyszałam już wcześniej, że amerykańska dieta jest pełna śmieciowego jedzenia i cukru, ale to co tu zastałam, przerosło moje oczekiwania. Dzieci podczas posiłków potrafią polać syropem klonowym dosłownie wszystko np. kiełbaski, kotlety lub ziemniaki. Poza tym, że cukier stanowi nieodłączny składnik prawie każdego produktu, zadziwiający jest również ich rozmiar i porcje. Moim ulubionym napojem tutaj jest mrożona herbata Arizona, którą kupuje w galonowych opakowaniach, wyglądających jak kanistry na benzynę.
Spotkały mnie tutaj tez pozytywne zaskoczenia. W tym przypadku na pierwsze miejsce wychodzi przyjazne usposobienie ludzi. Wszyscy tutaj znajomi i nieznajomi są mili i zawsze starają się prowadzić choć przez chwilę krótki small talk. W Polsce zdecydowanie nie spotykamy się z tym na co dzień, dlatego nauczenie się zasad tej gry wymaga od nas wyjścia z naszej codziennej strefy komfortu. A warto z tej strefy wyjść, żeby po prostu zwyczajnie nie wyjść na gbura.

Wyżej wspominałam już o rozmiarach porcji oraz opakowań jedzenia, zapomniałam jednak wspomnieć, że samochody również są ogromne. Ogólnie wszystko w tym kraju jest co najmniej dwa razy większe niż u nas. Jednak pierwsze bliższe spotkanie z amerykańską furgonetką to jak zobaczenie czołgu. W miejscu, w którym ja jestem, ludzie jeżdżą prawie wyłącznie tego typu samochodami, ponieważ jest to teren pełen lasów i jezior oraz gór i pagórków. Muszę jednak przyznać, że podróż takim samochodem to super przeżycie, lepiej widać drogę, spokojnie można podziwiać widoki, a i dziury na drodze nie są żadną przeszkodą.

Życie tutaj nie różni się tak naprawdę od codziennego życia ludzi w Polsce czy Hiszpanii, a jednak czuć, że to trochę inna kultura i społeczeństwo niż to znane nam z Europy. Chociażby fakt, że podczas tygodnia wprowadzającego mieliśmy szkolenie z tego, jak zachować się w wypadku strzelaniny, przypomina, że wkroczyliśmy na inny, nieznany teren. Plus masło w proszku również boleśnie przypomina, że coś jest nie tak.
Hozzászólások